Dlaczego warto zostać właścicielem swoich treści?
Dlaczego warto być właścicielem swoich treści? W tym wpisie chciałbym przedstawić Ci podejście, które zaczerpnąłem od twórców cyfrowych, których obserwuję. To podejście polega na tym, aby być właścicielem wszystkich treści, które tworzymy i publikujemy, niezależnie od tego, czy są to Twoje osobiste treści, czy też treści tworzone i publikowane przez Twoją firmę lub agencję, która dla Ciebie pracuje. Chodzi tu o teksty na różnych mediach społecznościowych, obrazy, filmy, artykuły, newslettery, czy też nagrania podcastów.
Opiszę również, dlaczego jest to bardzo istotna kwestia w kontekście automatyzacji. Zacznijmy jednak od tego, skąd w ogóle tytuł tego wpisu, bo sugeruje on, że Ty czy Twoja organizacja możecie nie być właścicielami swoich treści. I dokładnie to miałem na myśli.
Własność treści w social media
Weźmy jako przykład posty w mediach społecznościowych, na LinkedInie, Facebooku, czy Instagramie. Istnieje kilka scenariuszy, w jaki sposób takie treści mogą być tworzone w Twojej firmie. Możesz tworzyć je osobiście, możesz mieć w zespole dedykowaną osobę, czy też zespół od tworzenia treści na social media, możesz korzystać z usług copywritera lub z usług agencji, która ogarnia to mniej lub bardziej kompleksowo, np. z publikacją w odpowiednich dniach i godzinach.
Na marginesie, nie wymieniam z osobna czatu GPT ani podobnych narzędzi, ponieważ jest oczywiste, że obecnie każdy z wymienionych podmiotów, zespołów może korzystać, czy korzysta z takiego wsparcia. Treści mogą być generowane w różnych miejscach. Przede wszystkim, mogą one powstawać bezpośrednio w danym medium społecznościowym, na przykład bezpośrednio w okienku LinkedIn czy Facebook. Jest to jednak rozwiązanie niezbyt korzystne, na co zwrócę uwagę później.
Narzędzia do publikacji treści
Po drugie, takie treści mogą być generowane za pomocą narzędzi do ich dystrybucji, na przykład w narzędziach do marketingu automatycznego, takich jak MailChimp, MailerLite, GetResponse, czy innych setkach podobnych narzędzi. Może to być również narzędzie do obsługi mediów społecznościowych, takie jak Hootsuite, Publer, czy Buffer. Po trzecie, treści mogą być generowane w edytorach tekstowych, takich jak Word, Google Docs, Pages, czy w aplikacjach wielofunkcyjnych, takich jak na przykład Notion czy ClickUp.
Po czwarte, możesz po prostu nie wiedzieć, jak takie treści są generowane i gdzie są zapisywane, jeśli korzystasz z usług freelancera czy agencji marketingowej i zakładasz, że to oni mają kontrolować takie kwestie.
Niebezpieczeństwa dot. przechowywania treści
Przyjrzyjmy się teraz kilku sytuacjom, które mogą niestety zdarzyć się z tymi kontami i narzędziami. Po pierwsze, możesz kiedyś stracić dostęp do swojego konta w mediach społecznościowych. Może to być wynikiem przejęcia tego konta przez niepowołane osoby, albo platforma może zablokować, zawiesić lub w skrajnym przypadku usunąć to konto. Wbrew pozorom, zdarza się to dość często. Ktoś może nie polubić twoich treści i w ten sposób wyrażać swoje niezadowolenie, zgłaszając je jako nieodpowiednie, lub może to być po prostu nieuczciwe działanie konkurencji. W takim przypadku, jeśli publikujesz bezpośrednio w mediach społecznościowych, tam generujesz te treści i nie zapisujesz ich nigdzie indziej, tracisz dostęp do opublikowanych treści, które stworzyłeś - często bardzo wartościowych, które wymagały poświęcenia dużej ilości zasobów, by w ogóle powstały. Jeśli zapisujesz te treści w innym miejscu, zachowasz do nich dostęp w takiej sytuacji.
Negatywne scenariusze z narzędziami marketing automation
Kolejnym scenariuszem, który może nas dotknąć, jest utrata dostępu do narzędzia do marketing automation czy planowania publikacji w social media, lub jego awaria. Skutki są identyczne jak w poprzednim przypadku - na krótszy lub dłuższy czas, a w najgorszym wypadku permanentnie, tracimy dostęp do naszych treści. Świadomy jestem, że ten punkt może dotyczyć wielu firm i może pojawić się zarzut. Jak to możliwe, gdzie tworzyć newsletter, jeśli nie w narzędziu, które zostało do tego stworzone, aby ten newsletter tworzyć i wysyłać do subskrybentów? Odpowiem na to pytanie, które sam sobie postawiłem.
Żadne z tych dwóch powyższych wydarzeń, czyli utrata dostępu do kanału w social media czy awaria narzędzia marketingowego, nie dotknie nas aż tak bardzo, jeśli te treści tworzymy w osobnym miejscu.
Przechowywanie treści marketingowych
Takim miejscem może być edytor tekstowy, jeśli te pliki zapisujemy na przykład lokalnie, a optymalnie jeszcze skopiowane w chmurze, w przypadku obrazów czy wideo, po prostu jako osobne pliki.
Jednak dostęp do takich treści jest wtedy później utrudniony, musimy dbać o dobre nazewnictwo i umiejscowienie we właściwych folderach. Nawet jeśli organizacja jest dobra, musimy ręcznie przeklikać się przez te wszystkie foldery i pliki, by dotrzeć do tych treści. W przypadku adresów mailowych, które mogą być naszym najcenniejszym zasobem marketingowym, sytuacja jest analogiczna. Również warto zadbać o to, żeby system Marketing Automation nie był jedynym miejscem, w którym przechowujemy te dane, bo ich utrata może być bardzo bolesna.
Narzędzia do organizacji treści
Wracając do samych treści. W przypadku narzędzi takich jak wspomniane Notion, ClickUp i podobne, w których te treści można zapisywać w formie bazy danych, przypisywać konkretnym osobom, powiązać ze statusami, zadaniami, w skrócie wieloma innymi informacjami i parametrami, sytuacja wygląda już znacznie lepiej. Niekoniecznie to właśnie tam te treści muszą powstawać, bo można je po prostu wkleić z edytora tekstu, z którego korzysta osoba tworząca te treści. W przypadku dźwięków, obrazów i filmów, w zależności od funkcjonalności takiego narzędzia, mogą przechowywać całe pliki lub linki do tych plików. Oczywiście dostęp do tych narzędzi również można utracić, stąd warto zadbać o kopię tych danych w innej lokalizacji.
Osobiście korzystam z połączenia Notion i Airtable, które bazuje na informacjach zapisywanych w tabelach z różnymi rodzajami pól i widokami. W sytuacji, gdy treści są tworzone poza naszą organizacją, np. w agencji, niezwykle istotne jest, aby były one dostarczane w formie edytowalnej, w oczekiwanym formacie, zgodnie z ustaleniami. Kluczowe jest także, aby zawsze były one zapisane na naszych serwerach, w naszej domenie, tak abyśmy mogli z nich swobodnie korzystać. Można zadać pytanie, jak to się ma do automatyzacji?
Dobre praktyki w organizacji treści
Przyjmijmy optymalny, moim zdaniem, scenariusz, w którym tworzone treści są zapisywane co najmniej w dwóch lokalizacjach, z czego jedna umożliwia dostęp do nich dla procesów automatyzacji. Posiadamy te treści zorganizowane, z unikalnym identyfikatorem dla każdego posta czy wydania newslettera, z przypisanymi parametrami, które są dla nas istotne, np. kto stworzył daną treść, czy jest zaplanowana, czy już opublikowana, a jeśli tak, to kiedy i w jakich kanałach itd.
W takim modelu nie tylko jesteśmy odporni na problemy z naszymi kontami na mediach społecznościowych czy z narzędziami marketingowymi. Jak mawiają specjaliści od zabezpieczeń IT, takie rozwiązania albo się nie docenia, albo żałuje po fakcie, że się ich nie miało.
Jednak kluczowe jest również to, że taki sposób organizacji treści i dostępu do nich umożliwia ich redystrybucję, recykling w zautomatyzowany sposób, niezależnie od ich długości, formatu i miejsca publikacji.
Organizacja treści a recykling i redystrybucja
Jeśli mówimy o newsletterach, dotyczy to zarówno treści, jak i listy oraz grup subskrybentów. Otwiera to drogę do zautomatyzowania zarządzania tymi adresami mailowymi, wysyłką treści, reagowaniem na różne zdarzenia w znacznie szerszym zakresie niż umożliwiają to narzędzia do marketing automation.
Warto zwrócić uwagę na to, jak łatwo można zintegrować wybrane narzędzie z innymi systemami, jeśli jeszcze z takiego nie korzystasz, a planujesz to zrobić. Niektóre z tych narzędzi są znacznie bardziej przyjazne w takim zastosowaniu niż inne.
Podobnie wygląda sytuacja z treściami do mediów społecznościowych. Przyjmijmy, że Twoja firma stworzyła serię długich wpisów na LinkedInie, zawierających wiele treści eksperckich. Teraz chcielibyście wejść na rynki zagraniczne i nie tworzyć wszystkich treści od nowa, tylko przetłumaczyć na język angielski czy niemiecki te treści, które już zostały stworzone i systematycznie publikować np. na Medium, Twitterze czy innym miejscu. W takiej sytuacji masz swobodny dostęp do tych treści. Nie musisz ich eksportować, czy za każdym razem kopiować i wklejać.
Automatyzacja tłumaczenia postów jest zadaniem, które można zrealizować z dużą łatwością. Wprowadzenie do procesu elementów sztucznej inteligencji pozwala na skracanie formy tekstu czy nadawanie mu luźniejszego tonu. W kontekście obrazów, możliwe jest ich ponowne wykorzystanie i dołączanie do nowych lub przetworzonych postów.
Zachęcam do tego, aby w Twoim specyficznym kontekście - Twoim zespole, Twojej firmie - treści były tworzone i organizowane w taki sposób, abyście stali się ich prawdziwymi właścicielami. Dzięki automatyzacji, te treści mogą dla Was pracować jeszcze wielokrotnie.
Do zobaczenia w kolejnym wpisie!